Kolejny dzień i kolejna wyspa, tym razem Lamma. Promy wypływają z Central, podróż kosztuje niecałe 20HKD, są do wyboru dwie lokalizacje (przystanie) na Lamma, do których można się dostać, na zachodniej stronie wyspy Yung Shue Wan, a na wschodniej Sok Kwu Wan. Spokojne przejście między tymi dwoma punktami wyspy zajęło mi niewiele ponad dwie godziny. Od strony zachodniej mamy widok na zatokę i znajdującą się przy niej elektrownię Lamma Power Station, Przy okazji można też zwiedzić elektrownię wiatrową Lamma Winds. Na wyspie jest kilka plaży, m.in. Hung Shing Yeh, punkty widokowe, oraz przy każdej z zatok sklepy, bary i restauracje. Nie zabrakło też i świątyń, w jednej z nich zostawiłem 30HKD bo stara kobieta dała mi garść kadzidełek do zapalenia no i nie było jak odmówić - powiedziała do mnie tylko jedno słowo - LUCKY. Pożyjemy, zobaczymy...
Wieczorem po powrocie z Lamma, wybrałem się na spacer po Tsim Sha Tsui i Mong Kok, przeszedłem po raz kolejny przez Temple Street, gdzie jak zwykle pełno ludzi, zwłaszcza turystów, oglądało i kupowało pamiątki na nocnym bazarze. Zaraz obok jest Portland Street, znana jako dzielnica czerwonych latarni, poza tym pełno sklepów z pirackimi DVD i podrabianymi rzeczami, zegarkami, telefonami i elektroniką. Podróbka iPhone'a to wydatek 700-900HKD, a jak działa, to nawet nie chcę wiedzieć. W restauracji Yoshinoya zjadam kurczaka z ryżem i warzywami, do tego kimchi i zupa z miso (co to jest?). 35HKD, warto było, smaczne jak nie wiem. Wróciłem na piechtkę do Chungking Mansions.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz