Z rana poszedłem na pocztę, załatwiłem co chciałem, następnie MTR pojechałem na przystań, na deck nr 6, skąd popłynąłem promem na wyspę Cheung Chau. Wybrałem podróż wolniejszym promem, ale w klasie deluxe, 26HKD, miałem niby lepszy górny pokład, gdzie podróż minęła dosyć przyjemnie. Cheung Chau nie jest wielką wyspą, nie ma samochodów, najszybciej można się poruszać na niej rowerami, które można wypożyczyć na miejscu. Wzdłuż promenady przy przystani same stragany, sklepy, restauracje. Na wyspie jest też kilka świątyń, odwiedziłem te najważniejsze, m.in. Pak Tai oraz Tin Hau. Z kolei jak ktoś jest chętny na pływanie w morzu, to są dwie plaże, Tung Wan i Kwun Yam, gdzie można nawet spróbować windsurfingu. Dzień mi minął dosyć szybko, choć było bardzo duszno. Zjadłem zupę z gotowanymi warzywami w jednej z restauracyjek, potem browarek, no i trzeba było powoli wracać. Było już ciemno, jak wpływaliśmy spowrotem na przystań przy centrum Hong Kongu. Najwyższy budynek na wyspie, Two IFC jest niesamowity po prostu.
Wróciłem do hostelu, prysznic i ponownie wypad na miasto, na Wan Chai, z myślą o jakimś posiłku. W końcu zdecydowałem się na sushi w Itacho Sushi, zjadłem zupę rybną, do tego sushi z łososiem i warzywami oraz sałatkę warzywną z krabim mięsem. Smakowało, bardzo smakowało. Przejechałem się jeszcze z jakieś pół godzinki tramwajem w stronę Western Market, wróciłem metrem do Chunking Mansions.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz