czwartek, 16 kwietnia 2009

Dzień piąty

Wybrałem się do Macau, dawną kolonię portugalską, a obecnie, podobnie jak Hong Kong, specjalny region administracyjny Chin. W Macau można się po prostu zakochać, cudowne miejsce, nieco inne niż Hong Kong, choć w pewnym sensie podobne. Ale po kolei...

Pojechałem MTR na Hong Kong Island, przesiadka na Central na linię do Sheung Wan, docieram na Hong Kong-Macau Ferry Pier, na terminalu kupuję bilet na prom. Klasa economy za 134HKD, operator TurboJet, kontorla paszportowa, wsiadam na prom z wygodnymi siedzeniami i po godzinie docieram do Macau. Walutą Macau jest pataca, ale bez problemu można płacić dolarami Hong Kongu. Z terminalu wychodzi się na ulice, które są częścią toru wyścigowego, na którym rozgrywa się Macau Grand Prix. Pierwsze co się rzuca w oczy to olbrzymia ilość skuterów w mieście - wszyscy jeżdżą na skuterach, często, zwłaszcza w ciasnych uliczkach w centrum, praktycznie nie obowiązują przepisy drogowe, obowiązuje chyba zasada kto pierwszy ten lepszy.

Zaczynam zwiedzanie od Macau Fisherman's Wharf - restauracje, bary, hotele, parki rozrywki, część z nich wybudowana na styl rodem z Wenecji, z głośników leci flamenco, czuć klimat europejski. Następne co się rzuca w oczy to kasyna, kasyna i jeszcze raz kasyna, z najbardziej chyba znanym Casino Lisboa na czele. Poruszanie się po Macau utrudniają mi portugalskie nazwy ulic obok chińskich, angielski ograniczono zdaje się do minimu.

Kolejno zwiedzam Kun Iam Ecumenical Centre ze statuą Guan Yin i Macau Tower. Wieża ma 338m wysokości, na samej górze taras widokowy, restauracje i bary. Wjazd na wieżę kosztuje 85HKD, za dodatkowe atrakcje, trzeba płacić: skok na bungie ok. 2000HKD, spacer na zewnątrz tarasu ok. 600, wspinaczka na maszt wieży ok. 1700HKD. Może następnym razem zdecyduję się na coś...
Kolejną świątynię którą odwiedzam podczas pobytu w Azji jest Temple of A-Ma. Tradycyjnie wszędzie kadzidełka, świece, oleje i mnóstwo odwiedzających.

Centralna część Makau to wąskie ulice, w których łatwo się można zgubić, co i mi się kilka razy udało, oraz stare kościoły chrześcijańskie po kulturze portugalskiej. Odwiedziłem m.in. St. Dominic's Church, St. Lawrence’s Church, St. Augustine's Church oraz ruiny Cathedral of St. Paul. Portugalskim klimatem zachwyca też rynek Senado Square, na ulicach wokół handel wszystkim - polecam migdałowe ręcznie robione ciastka (sic!), pyszności. Zjadam obiad w restauracji Macau Reciepe, obsługa nie za dobrze mówi po angielsku, podobnie jak w sklepach w innych częściach Macau, ale udaje mi się zamówić mushroom noodle soup z warzywami i smażony wonton oraz puszkę Tsingtao.

Ściemnia się, z jakąś godzinkę jak nie więcej zajmuje mi dojście spowrotem na przystań, prom powortny kosztuje mnie nieco drożej, 176HKD, zamieniam w kantorze walutę z Macau na dolary HKD, bo w Hong Kongu nie można płacić patakami (?). Znów kontrola paszportów, wejście na prom, tym razem przesypiam całą podróż. Jak poprzednio, wracam metrem do Tsim Sha Tsui, w hostelu zasypiam prawie od razu. Chciałbym ponownie odwiedzić Macau, bo nie wszystko pewnie zobaczyłem, np. wyspę Taipa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz