Pogoda dzisiaj dopisała na tyle, że zdecydowałem się wybrać na Victoria Peak. W metrze o rannej porze panuje straszny tłok, że zanim dopchałem się do środka, to trzy pociąg zdążyły odjechać. MTR w szczycie kursuje co minutę, a nawet szybciej. Przejechałem dwa przystanki, z Tsim Sha Tsui do Central i znalazłem się tym samym w centralnaej części wyspy. Widok drapaczy chmur zapiera dech w piersiach. HSBC, Bank of China Tower, AIG Tower, City Tower i inne robią niesamowite wrażenie. Pomiędzy nimi dużo zieleni, place, obok centra handlowe oraz stara linia tramwajowa, która kursuje z wschodu na zachód wyspy i odwrotnie. Robię trochę, a właściwie nieco więcej niż trochę zdjęć, przy City Hall jest jakaś demonstracja, nie za bardzo wiem o co chodzi. Powoli kieruję się w stronę wzgórza.
Na Victoria Peak można albo wejść pieszo, albo wjechać starym tramwajem. Pick Tram kosztuje 22HKD i w niewiele ponad 5 minut znajduję się na górze. Wyjście na widok tarasowy 20HKD - podziwiam panoramę Hong Kongu i wysp dookoła. Na pewno wrócę w to miejsce wieczorną porą, kiedy całe miasto będzie oświetlone. Drogę powrotną ze wzgórza postanawiam przejść na piechotę przez Pok Fu Lam Country Park, a następnie wzdłuż szlaku tramwajowego.
Kolejne punkty zwiedzania to Hong Kong Park a następnie Hong Kong Zoological & Botanical Gardens. Palma na palmie, fontanny, szklarnie, tropiki, flamingi, papugi, leniwce, orangutany... Flora i fauna. Robie sobie odpoczynek, kupuję ham and chicken noodle soup i bueltke coli. Zwiedzanie ogrodów zajmuje mi z jakieś dwie godziny. Czuję zmęczenie.
Postanawiam odwiedzić jeszcze jedno miejsce, zanim wrócę do hostelu. W przewodniku wyczytałem o dużym sklepie z elektroniką. Jade drewnianym tramwajem (podróż kosztuje 2HKD) do Wan Chai i idę do Computer Centre przyHennessy Road. Na trzech piętrach daję głowę będzie koło setki sklepów z bajerami jakich tylko dusza zapragnie. Istny raj dla geek'ów. Kupuję tylko futerał na netbooka i wracam metrem do hostelu. Awaria windy, jadę więc drugą i wchodzę jedno piętro po schodach. W pokoju przestała mi działać klima, zgłoszę to później, bo padam z nóg i prawie od razu zasypiam. Budzę się ok 21szej, postanawiam pojechać na Temple Street Night Market, chodzę między straganami na bazarze, same podróby, począwszy od płyt, przez gry, zegarki, buty, aż do ubrań. Zjadam fired ham and chicken with noodels, wypijam butelkę Tsingtao i wracam do hostelu. W metrze nie działa mi Octopus Card, idę więc do Customer Service (jest na każdej stacji), sympatyczna Chinka z dobrym angielskim coś wklepuje w komputerze i moja karta ponownie działa. W biurze hostelu zgłaszam awarię klimatyzacji, Hindus gdzieś coś u siebie przełącza i znów mam działającą klimę. Kolejny dzień mija...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz